na pierachodzie niejki taksist prosta praz fortku svajoj mašyny, stojačy na svajim čyrvonym, uziaŭsia pavučać mianie, śto nieĺha, maŭliaŭ, pierajaždžać darohu.
nu pa adnym tym, što hetaja kamunikacyjnaja historyja miela miesca, možna zdahadacca, što chutkaść maja i tak byla davoli piešachodnaj, a ŭ hetkuju rań na tym skryžavańni i tak figuravali toĺki dva persanažy.
i takoje škadavańnie achapila mianie, što nie daŭmieŭsia j ja taksama, nu voś chacia b učora, papavučać tych šaścioch nieciarpliŭcaŭ, jakija abdavali mianie dyj vakoĺnych minakoŭ z noh da halavy vadoj z zatoplienaj dziaržynki, śpiašajučysia praskočyć, jak na apošni šaniec, na zialionuju strelku.
a tut jedzieš, nikomu nie zaminaješ, nikomu nie pahražaješ, nikoha nie ablivaješ, a niejki taŭstun biarecca piĺnavać tearetyčnyja paradki.
moža, jon i ŭ svajoj taksoŭcy jeździć zaŭždy pa ličyĺnikach, nia palić na lieśvičnaj pliacoŭcy j padbiraje haŭno za svajim sabakam?
pra hetkich jašče buracina ŭ kinie kazaŭ: pavučajcie liepš svajich pavučaniat.
narmaĺnyja dzietki — tyja zapomnili.
22.5.08
praŭdarasy
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment